wtorek, 24 grudnia 2013

MOC się rodzi...


NIEUSTAJĄCEJ MOTYWACJI ( do zasuwania przy obowiązkach, ale głównie na KAMPUSIE)
NADZIEI ( na zrobienie w końcu onsajtem 6.3 +)
ODWAGI ( do wyjścia 2 metry nad przelot)
ZDROWIA ( Abyście zaleczyli wszystkie zerwane troczki)
DOBREGO HUMORU ( choć o to dbają miłościwie panujący królowie ironii)
SPEŁNIENIA WSZYSTKICH WASZYCH MARZEŃ ( włącznie z doścignięciem Damiana)

WESOŁYCH ŚWIĄT !!!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Adamowy sezon 2013

Żeby nie uciekło, to też dodam podsumowanie mojego sezonu 2013.

Na początku roku po uczciwie przepracowanej zimie wylądowałem z Rafałem i Izą w Margalefie – tam też utwierdziłem się w przekonaniu, że w tym sezonie moją mocną stroną będzie wytrzymałość.
Niestety oprócz Hiszpanii nic poza naszą Jurą nie udało się zwiedzić, ale mimo to – był to najlepszy sezon jaki przewspinałem.
Tutaj – dzięki Wszystkim za cierpliwość, wspólne wyjazdy i sporą dawkę humoru. Damianowi jak zwykle za nie odpuszczanie na treningach!
Nie jestem tak wylewny jak nasz Doktorre ;), więc poniżej tylko krótki wykaz moich najlepiej zapamiętanych przejść z 2013r. :

Czarcie Harce ( Okiennik ) – VI.2 FL ( dzięki Marcin za FL – „ jesteś złą ręką w dwójce „ )
Que pasa neng ? ( Margalef ) – 7a OS
Franja de ponent (Margalef ) – 7a FL
Chachi qui chapi ( Margalef ) – 7a RP ( dwoma wariantami – germański oprawca w błąd mnie
                                                            wprowadził )
Propozycja Marcisza (Kobylańska ) – VI.3 OS
Prostowanie wariantów klasycznych (Rzędki) ) - VI.3+/4 RP
Loverint d’ombres  ( Margalef ) – 7b RP
Wielkie nadzieje, małe tęsknoty ( Okno ) – VI.4+ RP
Małe jest piękne (Podzamcze) – VI.4+ RP
Kozaczok (Biblioteka) – VI.4+ RP
Grek Korba ( Podlesice ) – VI.5 RP ( ciężko wycenić, nigdy nie zrobiłem łamańca VI.4+/5, a
                                                           od 4+ stanowczo trudniejsze )

Jądra ciemności (Podzamcze) – VI.5 RP ( tutaj nie mam wątpliwości ),

niedziela, 17 listopada 2013

Czoberowy sezon:).

Cześć. Podobno jeśli sami o sobie nie napiszemy ,nikt o nas nie napisze, zgodnie z tą zasadą postanowiłem więc na cyfrowych łamach naszego bloga podsumować swój sezon. Zacznę od tego, że, jak większość z Was zapewne pamięta, poprzedni sezon dla mnie praktycznie nie istniał. W styczniu 2012 po niesławnej przygodzie z kółeczkiem nabawiłem się przepukliny pachwinowej i wspinanie się skończyło. W kwietniu operacja, potem totalne uziemienie i w końcu bolesne próby ruszania się na ścianie przez lato. Żeby było jeszcze przyjemniej, w listopadzie, kiedy miałem zacząć regularne treningi na 100 %, odezwały się inne moje problemy zdrowotne-znowu Rest na miesiąc i w efekcie ładowanie zacząłem w grudniu.
Na ścianie było ciężko, powrót do jakiejkolwiek przyzwoitej formy trwał ok. 2 miesiące. Bardzo pomógł mi Damian, który od lat jest moim (a teraz już naszym) trenerem i świetnym kumplem. Wspierał radą, dobrym słowem, humorem, rozładowywał napięcie, kiedy wkurw na własną słabość sięgał u mnie zenitu. Z tego miejsca dziękuję Ci Damianie bardzo-nie przesadzę ,jeśli powiem, że jesteś dla mnie inspiracją i to nie tylko na płaszczyźnie wspinania. Twoja wiara w ludzi, skromność i pogoda ducha to piękne cechy nie tylko wspinacza „ze starej szkoły”, ale przede wszystkim człowieka.
Dobra, tyle wzniosłościJ. Trening trwał sobie w najlepsze, kiedy w lutym przyplątała się pierwsza kontuzja-trok w serdecznym palcu prawej ręki nie ogarnął najwidoczniej mojej świeżo nabytej siły;). Załamki nie było, tylko tydzień restu ,lód, maść, potem plastrowanie i jazdaJ.
Wreszcie nadszedł upragniony sezon. Upragniony? Bałem się go jak cholera! Od kilku lat miałem poważne problemy z psychą w skałach, teraz doszedł jeszcze praktycznie nieprzewspinany zeszły rok. Czy nie będę się bał wyjść nad wpinkę? Czy w ogóle poczuję skałę? No i przede wszystkim- czy będę w stanie walczyć na drogach i powrócić do wspinania, jakie prezentowałem kilka lat temu?
Te pytania zniknęły w momencie, w którym dotknąłem naszego wapienia. Wtedy dopiero, po pierwszej rozgrzewkowej VI, uświadomiłem sobie, jak bardzo mi tego brakowało. Skał w słońcu, dreszczyku emocji przed wstawką, radości z sukcesów ,zaciśnięcia zębów i niepoddawania się po porażce, nawet jazdy samochodem, a w nim niekończących się rozmów, wiadomo o czym. Po paru wyjazdach zdałem sobie też sprawę ,że mam przyjemność jeździć w skały i ,mam nadzieję, stanowić element świetnej, zgranej ekipy przyjaciół i znajomych, w jaką przeistoczyliście się w czasie zeszłorocznych wyjazdów i treningów.
Pierwsze tygodnie wiosny nastroiły mnie optymistycznie. Co prawda na 3+/4 musiałem walczyć jak nigdy (Słoneczne Skały), ale WALCZYŁEM! Wreszcie! Czułem się psychicznie jak parę lat temu, w czasie mojego najlepszego wspinaczkowego lata. Teraz trzeba było tylko dać sobie czas. Powoli padały kolejne drogi oscylujące w okolicach VI.4 i czułem się coraz pewniej. W końcu nadszedł pamiętny dla mnie dzień w Podzamczu. Padła życiówka w stylu flash -   Kaszana Tasmana   VI.4+ ( w moim odczuciu max  4/4+),niedługo potem zaś przeszedłem na Soczewce drogę z przepiękną bańką -   Totalna Rozpusta VI.4-VI.5? (dla mnie niewycenialną) .Niestety, podczas wykonywania owej finałowej bańki , poczułem i usłyszałem, jak ,dla odmiany ,trok mojego lewego serdecznego odmawia posłuszeństwa. Drogę dokończyłem, ale na ziemi miałem ochotę położyć się i wyć-tym razem sprawa zdawała się wyglądać poważnie. W amoku chwilę później niemal zrzuciłem Damiana z Jego drogi – tak się zdarza ,kiedy asekurant myli pojęcia „blok” i „luz”…
Tydzień restu, minimalna poprawa i decyzja – pierdolę, wspinam się jak mogę. W efekcie następny miesiąc spędziłem niemal nie używając kontuzjowanego palca na chwytach. W tym stanie udało mi się pokonać jedną z ciekawszych i trudniejszych Vi.4 – Nie Ma Mocnych ,a także, dzięki namowie, a wręcz kopowi w dupę przez naszego kochanego trenejro, pierwszą VI.5 od dwóch lat – Kant FinansowyJ. Później było już tylko lepiej .Żar lał się z nieba na przemian z deszczem, Tomuś i Franek zaczęli dokazywać, dróżki padały – słowem, nadeszło latoJ.
Wspólny wyjazd nad wodę wspominam bardzo miło, mimo kilku nieporozumień i braku zgrania – musimy popracować nad tym elementemJ.
W sierpniu postanowiłem wykonać swój plan optimum – wyrównać życiówkę sprzed niemal 4 lat. Wybór rejonu pada na Okiennik, nieco zbyt popularny wśród dolansowanych Warszawiaków, ale trudno.  Podczas pracy nad drogą kilka razy niemal „obsrałem sobie zbroję” ze strachu, musiałem kupić dłuższą linę ,wystawiłem cierpliwość asekurującego mnie Maxa na ciężką próbę, ale też poznałem kilku nowych ludzi. W końcu, po 5 dniach prób pada Gloria Victis VI.5+/6 i już wiem, że mogę dużo.
W międzyczasie niepostrzeżenie na karkach zaczęliśmy odczuwać oddech jesieni. Wrzesień, zwykle piękny, w tym roku nas nie rozpieszczał, ale wspinać się dało. Obrałem kolejny cel- o nominalnie niższej wycenie , ale urodą, powagą i byciem-totalnie-nie-pode-mnie przewyższający Glorię znacząco.
Nie zapomnę walki na Kochanku. Przechodziłem na nim wszystkie fazy. Od „absolutnie nigdy tego nie zrobię” przy pierwszych wstawkach, przez hurra-optymizm i zachwyt nad pięknem każdego z przechwytów, po frustrację i brak motywacji do dalszych prób. Rzucałem butami, gorszyłem krzykiem i bluzgami mieszkańców okolicznych wiosek, dorobiłem się opinii niezrównoważonego psychicznie, nie mogłem zasnąć myśląc o przechwytach-wszystko dla tego kawałka skały. Że było warto, uświadomiłem sobie, na absolutnych odlotach robiąc górny bulder i resztkami sił wpinając się do zjazdowca. Nigdy jeszcze nie cieszyłem się tak z przejścia drogi. Bezlitośnie odsłoniła moje słabości, zmusiła do wiary w siebie, walki o każdy metr- nie sądzicie, że wspinanie czasem przypomina  życie w pigułce? W każdym razie dobrze, jeżeli po wszystkim następuje happy endJ. Uważam Kochanka z Oporowskiej za swoją życiówkę, mimo wyceny.
Końcówkę sezonu spędziłem walcząc z dwoma projektami, ale one są, mam nadzieję, melodią przyszłości.
Podsumowując- zabrakło niby tej” kropki nad i”, czyli VI.6. Mimo to, przeżyłem dotychczas najlepszy swój sezon skalny. Składały się na niego wyjazdy ze świetnymi ludźmi, dobra atmosfera, patrzenie, jak rosną nasze brzdące, walka i dobre przejścia. Na cyferkę jeszcze, jeśli Pan Bóg da, przyjdzie czas.  Tomek.

Wybrane przejścia:
Boskie Buenos Vi.3+/4 FL
Ślady Zębów Na Kaszance Vi.3+/4 RP
Mózgojeb VI.4 RP (zajebisty!)
Nie Ma Mocnych VI.4 RP
Kaszana Tasmana VI.4/4+ FL
Odcinek Dla Świnek VI.4+ RP
Blady Knif VI.4+ RP
Kazaczok VI.4+ RP
Totalna Rozpusta VI.4-VI.5 (?) RP
Kant Finansowy VI.5 RP
Władca Pierścieni VI.5 RP
Mustang VI.5 RP
Hektor VI.5 RP
Maratończyk VI.5/5+ RP
Kochanek z Oporowskiej VI.5+ RP
Gloria Victis VI.5+/6  RP






środa, 13 listopada 2013

Nogi ? Jakie nogi ?

Stopnie za małe, za śliskie ? Walić to ! Od dziś, od teraz - cały wspin na fakerach !!!


czwartek, 7 listopada 2013

Załadunek rozpoczęty...




Polecam artykuł "Szemranie" - bez podtextu - ot tak do poczytania przy zalewajce...
moralność we wspinaniu - wspinanie.pl

środa, 30 października 2013

Ta ostatnia niedziela...

Bliźniacy :)


 holenderski format rodziny 2+2




a po sobotniej impresce...

wtorek, 29 października 2013

Jesienne wędrówki

Prawie najwyższe wzniesienie w byłym województwie częstochowskim (462m n.p.m.) - dawno nie odwiedzany przez nas rejon - Góra Zborów. Największy sukces podczas tego wyjazdu odnotował Adam prowadząc "Greka Korbę" VI.5 RP - gratulacje !




 

piątek, 25 października 2013

Nasza była członkini ;) - biega ... i to szybko

Patrzcie kto stoi na Damskim podium !!!

http://www.climb.pl/2013/10/kasprowy-wierch-zdobyty-biegiem-po-raz-szosty/

Swoją drogą przeglądałem wyniki, żeby upewnić się że to nasza MARIA - w biegu brał udział również mam nadzieję znany wszystkim Dominik Kobryń el Demon ;)

Pozdro -A-

poniedziałek, 21 października 2013

Wykrzyknik do kropki na "i"!

Panie, Panowie i ci nie określeni...
W minioną niedzielę padła kolejna droga na Cimach - "Sny o Potędze" za VI.4/4+. I mimo, że w połowie to ciągle "splin", to po przejściu trudności splina, nie ma pełnego restu, a trudności ( dla mnie na poziomie 6.3) trzymają do samiutkiego końca. Nawet wąchając łańcuch nie byłem niczego jeszcze pewny.

Pokrótce: Pierwsze podejście z rozwieszaniem ekspresów kosztowało mnie ogrom siły i nawet trochę stresu, gdyż wszystkie wpinki są zajebiste, ale jak już wiszą ekspresy. To sprawiło, że przy drugim podejściu z zamiarem przejścia spaliło mnie jeszcze na trudnościach splina. I chyba odpuściłem to w głowie, przestałem wierzyć, że mogę "wytrzymać 20-metrowy ciąg.

Była trzecia wstawka, ostatnia. Wiedziałem to. Bez napinki, czysty trening, ale bez lipy.
No i kiedy przelazłem trudności splina i nie jako wbiłem już na dobre w wariant to z lekka zacząłem wierzyć ale bez przedwczesnej euforii która mogła mnie zgubić... Robiłem co się dało, żeby strzepnąć bułę (treningi murkowe były kluczowe:), walcząc o każdy metr. Będąc 1m od łańcucha traciłem każdy kilonewton siły na sekundę, nawet próbując resetować, czułem ze to koniec, że nie stać mnie na jeszcze 1, góra 2 ruchy do klamy wpinkowej. Szczerze nie wiem jak to się stało, że tego nie spierdoliłem. Ale po wpięciu do łańcucha z radości słyszano mnie chyba w skałach pod Krakowem :)

Nigdy w życiu, po żadnej drodze nie miałem takiej mega euforii!! Bez kitu, NIGDY wcześniej! :)






... i ta radość po wpięciu do łańcucha! :)

fot. Marcin K. 
(dzieki :) )

-kuba-

Widzisz synku, na świecie jest wiele dróg... Wszystkich nie przelecisz, ale próbować trzeba...

 Styczeń 2012 rok. Na dusznej od potu i magnezji hali AWF K-ce Damian S. wypowiedział znamienne słowa:
"...trzeba się wspinać, bo nie wiesz co czeka Cię jutro..."
Wtedy odniosłem to tylko do "swojego" wspinania. Nie myślałem w szerszym kontekście.
Po dzisiejszym dniu uświadomiłem sobie że niezależnie od tego czym się zajmujesz,
jaki masz cel, jaka jest twoja misja czy pasja - nie odkładaj jej.
Jutra dla ciebie może już nie być. ZAWSZE dawaj z siebie 300 %.
Wczoraj zobaczyłem 300% w wydaniu Jakuba G.
Ps, dzięki chłopaki że zabraliście kulawego...

środa, 16 października 2013

Złap się za swoje kule i sprawdź jaką MASZ MOC !!!

Link do BLOGA MARCINA

Oczywiście dla wszystkich towarzyszy niedoli z SEKCJI cenka opada ;) Całkowicie po kosztach :)
Nasz TRENER tylko cmoknął z zachwytu i już testuje :)



poniedziałek, 14 października 2013

Gorączka Sobotniego Popołudnia!

Ostatnimi czasy drogi na Cimach i w jej okolicy padają jedna po drugiej. Otóż w ostatnią sobotę Sempaj Adam J. wywalczył przejście Jądra Ciemności za VI.5 RP. Tym samym wyrównując swoją życiową cyfrę!!!
Będąc świadkiem tegoż wydarzenia, stwierdzam, że walka odbywała się na granicy wytrzymałości ostatniego ścięgna fakera :)

Kilka chwil później nad nieboskłonem w rozległ się okrzyk radości naszego Senseja Damiana S., który to poprowadził "Prawie Wszystko na Sprzedaż" za VI.7 RP (a ostatnio wyceniane nawet na VI.7+). Z tego co mi wiadomo, jest to też najmocniejsze przejście Damiania.
Więcej na http://wspinanie.pl/serwis/201310/14damian-sobczyk-prawie-wszystko-na-sprzedaz.php

Gratulacje ode mnie, dla obu przedstawicieli rasy "humanoidzi" :)

Poniżej kilka fotek Damiana na PWNS






fot. Jakub Gąsior

niedziela, 29 września 2013

Cel na 2013 zrealizowany!!! :)

   Radośnie donoszę, iż dziś tj. 28.09.2013 mój cel został zrealizowany. Krakowski Spleen za VI.4 padł !!! Viva La Climbing!!! Cieszę się niepomiernie gdyż cyfra ta była dla mnie dość ambitna jak sobie ją wyznaczałem podczas treningów zimowych. Cieszę się, że starczyło mi determinacji i konsekwencji w napierdalaniu. Wiele w mej głowie musiałem sobie poukładać i poprzestawiać i za to kocham styl RP.

    Jakto Marcin często podkreśla, czysta przygoda i kreatywność w stylu OS to jest to! I tak właśnie jest. Ale RP to właśnie ta walka ze sobą i pokonywanie własnego niemożliwego daje zajebistego kopa.

   Poniżej kilka fotek. Tym razem z pod ręki szacownego Adama J :) Danke Adam! Będzie przynajmniej pamiątka, kiedy już swoją moc będę musiał dopingować wiagrą! :)





-Kuba G-

piątek, 27 września 2013

Realizacja celów, co tam słychać ?

Jako nieliczny - konsekwentnie...
Kuba podczas próby na "Krakowskim Spleen-ie" (VI.4) - Mała Cima.
Foto z cyklu - "cel na sezon".





poniedziałek, 23 września 2013

Log off

 Porażka. Tak w skrócie można by nazwać próbę dołączenia do znanej społeczności. Warto zostać chyba jednak przy starym dobrym blogu...

Jesień idzie...


poniedziałek, 2 września 2013

To o co chodzi w tym sporcie...

Rudawy Janowickie - w akcji Raf.
Przypomnę Państwu że to styl TRAD czyli co sobie założysz - na tym polecisz :)
Foty dzięki uprzejmości Ani G. - annagniady.blogspot.com




sobota, 10 sierpnia 2013

Wiążcie węzeł i noście repy !!!

Góra Birów. Szara Płyta - droga "Sosnowiecka Popelina" (przypadek ?)
Godz. 20:45.
Jest już całkowicie ciemno - zjeżdżam z górnego stanowiska tej drogi. Nie zawiązałem na końcu liny węzła, ani też nie założyłem na linie repa. Gorzej - nie sprawdziłem czy OBA końce liny są na ziemi... Trzymam linę wychodzącą z ATC i jadąc w dół zbieram expresy... Dojeżdżam do drugiej (od ziemi) wpinki i czuję jak przez kubek z lekkim szarpnięciem wyskakuje jeden wolny koniec liny. Lecę plecami w dół. W ostatnim momencie podkładając lewą stopę i prawy łokieć pod siebie walę w ziemię (w trakcie lotu życie nie przelatuje przed oczami). Lecąc pomyślałem tylko "zjebałem to".

Skutek jest taki że 13.08 przejdę operację ścięgna Achillesa oraz wkręcenia śruby do kostki.
Za 4-5 tygodni od operacji będę mógł podjąć rehabilitację. Śruba z nogi zostanie usunięta po 2 latach.

Ludzie noście repy na uprzęży i wiążcie węzeł na końcach liny podczas zjazdu..
Ps. dziękuję WSZYSTKIM za wsparcie !
Niech moc będzie z Wami !
M.K.


wtorek, 30 lipca 2013

Została aż połowa wakacji !!! :)

Wraz z końcem miesiąca - dobre wieści płyną ze Skarżyckiego Okna !
29 lipca Anna S. w 3 próbie rozwala "Młode Strzelby" (6.4+). Jak sama przyznała "był zapas w trudnościach"...  
Damian S. zalicza FLASH-a sezonu i przechodzi w tym stylu "Maratończyka" (6.5/6.5+).
Kilka minut wcześniej Tomasz Cz. dokonuje tego w stylu RP.
"Małe Tęsknoty Wielkie Marzenia" (6.4+) w stylu RP wpisał na swoje konto Adam J.
Tydzień wcześniej na "Oknie" Kuba G. rozprawił się z drogą "Niebieskie Karimaty" 6.3+ RP.
Gratulacje !!!